Forum gildii "Stature of the goods"
Jako, że jesteście mało ambitni i nieśmiali zacznę ja ^^ Chociaż przyznam, że zainspirował mnie nasz gildiowy no-life & "zdrajca" - Mac ^^ Mam nadzieję, że oprócz niego szybko złapiecie klimat (albo raczej fazę xP) i stworzymy dzieło na światową skalę xD To by było tyle na wstęp. Jedziemy!
Był mhroczny, pochmurny poranek. Nawet zdawać by się mogło, że zaczynało kropić. Mactare jak zwykle o tej porze był już w AH w Orgrimar i załatwiał swoje czarne interesy. Kiedy wcisnął już wszystkie badziewia na sprzedaż postanowił zadzwonić do Ifnes i pochwalić się sprzedaną szczoteczką do zębów dla murloków za 66g, jednak plany pokrzyżował mu przemoczony kundel, który wpadł do budynku z wielkim hukiem.
- Cholera... To już tak się rozpadało? - zdziwił się Mac wkładając telefon do kieszeni i zastanawiając się nad zakupem kaptura +42 stamina za 6g, co by ochronił jego zadbaną fryzurę przed nieokiełznanym żywiołem.
Ku zdziwieniu Mac'a, to wcale nie był zwykły kundel. W ułamku sekundy wilk przemienił się w zwykłego trolla. Mactare odetchnął z ulgą widząc Zeemi'ego.
- Zeemi! Mój przyjacielu!... Czego chcesz?! - spytał przytrzymując ręką portfel w kieszeni.
Shaman udał, że tego nie widział, po czym przekazał mu list z pilną wiadomością od Dyrona. Okazało się, że szykuje się jakieś zebranie przy wygasłym ognisku w Tunder Bluff i guild master wymaga 100%-towej frekwencji od siewców i kapłanów. Wszystko byłoby całkiem normalne i oczywiste, gdyby nie tajemniczy dopisek w liście "A giant hamster"...
- Nie... Nie zgadzam się! - zaprotestował elf - Ja działam wyłącznie sam, a tu wciskasz mi jakiś grupowy quest!!! - chciał oddać list Zeemi'emu, ale nie dało rady - po otwarciu item zrobił się już soulbound.
- Zebranie za dwa dni, nie spóźnij się - przypomniał mu troll z szerokim uśmiechem i wrócił do postaci psa zostawiając Mac'a samego z auctioneer'ami.
Proponuję, żeby właściwy tekst pisać jakimś kolorem, a komentarze normalnie ;p Będzie przejrzyściej ^^
PS: Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam w powyższym fragmencie xP Aha - Mactare wcale nie jest głównym bohaterem - teraz można zacząć inny wątek z innymi bohaterami, a potem ich ze sobą sklecimy ;p I jeszcze jedno - jak się nie podoba, to wymyśleć inną fabułę!
Ostatnio edytowany przez Ifnes (2008-06-26 01:45:31)
Offline
Dwa słowa: zabije cie...
Ale opowiadanie ladnie i za wyobraznie cie musze pochwalic I wcale nie jestem zdrajca bo jakbym nim byl to bym sie tutai nie pokazywal i nie udzielal Mam do was ten sentyment i wiesz wcale nie bylo latwo odejsc od takiej zajebis**** gildi...
Pozatym sie powaznie zastanawiam czy nie wrocic...
A teraz troche opowiadnia żeby nie było:
Po dokonaniu udanej tranzakcji, Mactare wrócił do banku by przeliczyć swoje pieniądze:
- Mało... to ciągle zamało - zamruczał pod nosem - mam już 64lv muszę zbierać na epickiego mounta - pomyślał z zachmurzoną miną.
Już miał wymyśleć nowy interes, gdy przypomniał sobie o spotkaniu...
-Co tu zrobić -zamyślił się - Mam! Przecież można połaczyć przyjemne z pożytecznym i znaleść jakiś w drodze do TB!
Tak więc z uśmiechem na ustach ruszył w strone Tunder Bluff'a, wcześniej zadzwoniszy do Ifnes by ją troche zgnębić na poprawienie humoru Szykował się kolejny zyskowny dzień...
Jednak nie wszystko poszło po jego myśli...
Po drodze spotkał Kire, którego goniło trzech aliantów, który próbował wcześniej zabić...
- Pomogę Ci! - krzyknął. Jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu gdy przybiegło kolejnych trzech i rzuciło się na niego. Po krótkiej ucieczce został pobity i stracił przytomność (Kira zniknał na Vanishu). Gdy się obudził to...
Reszte dopiszcie sami ^^ Wybaczie ze moja część nie jest "wysokich lotów" jak if ale wybaczcie błedy nowicjusza
Ostatnio edytowany przez Mactare (2008-06-21 23:58:45)
Offline
Zanim jeszcze wyszedl z Ogrimmaru przelazil przez najgorsza z ulic w tej zacnej stolicy... Przechodzil kolo szopy w ktorej Sal uczyl sie u swego mistrza szyc coraz lepsze szmaty. Mijal karczme, w ktorej nie dalo sie obecnie uslyszec nic procz wrzaskow, przeklenstw i dzwieku rozbijanych kufli. Stanał.
-Ahaa... znowu burda<usmiechnal sie pod nosem mag> Lepiej bedzie jak przejde cichutko nie wdajac sie w zadne zamieszki. Musze przeciez zdazyc na zebranie<westchnał> .
Zanim zdazył zroboic krok z karczmy wyleciał ktos ladujac z wielkim hukiem w najwiekszej kałuzy. Trzask ktory towarzyszyl przy upadku wygladał jakby polamaly sie wszystkie kosci.. .Za osoba ktora wyleciala powolutku z oberzy wychodzila niebieska istota... demon.
-A twoja matka zabawia sie z alluchami i myje dupska ich dzieci. Ma kurze nogi i wyglada jakby chędorzyla sie co wieksze swieta z Panczandragonem!!!- wykrzyczal zabłocony męzczyzna.
Na reakcje nie trzeba bylo dlugo czekac... w drzwiach karczmy dalo sie zobaczyc wielkie, tłuste i spocone sadło. Ktokolwiek to byl... lub co kolwiek to bylo nie ujawnialo twarzy ktora zakrywal mrok panujacy wewnatrz. Niewatpliwie był to skutek lotu "błotniaka". Tłuścioch chcial zrobic krok w kierunku ciagle czyszczacego sie z błota... trupa jak dalo sie pozniej zauwazyc po oczyszczeniu twarzy, ale zatrzymal sie słyszac wkrzaski towarzyszy w srodku ktorzy potrzebowli bardziej "pomocy".
-Naturalnie nie bylo to do Wasc Moscia. Gdziezbym smial skarcic Panska... urode. A matka pewnie jeszcze piekniejsza<szczerzyl sie caly czas oczyszczajac z blota>
Osobnik obrocil sie i z pomrukiem pod nosem trzasnal drzwiami oberzy.
-A ty mendo co sie gapisz!!! Słuzysz mi?! Czemuś mi nie pomogł... zapomnij o jakimkolwiek zarciu. Nie dostaniesz nic, nawet po rumaku.O!
Demon nie drgnał nawet. Gapił sie na szczura biegajacego w te i na zad. Truposz ile mogł tyle sie wyczyscil z błota jedzac co wieksze grudki ziemi jaka zostala mu na plaszczu..
-Dobre, lepsze niz te pomyje w srodku!Dobre, orientalny smak<westchnał>. Ten... <juz bardziej do siebie, rozgladnał sie, zauwazył elfa przygladajacego sie mu> a ty co?! Siano czujesz? Na co sie gapisz.. Bierz go Bardoc! Arrrr... Rusz dupe!<siadł i zaczał płakac> Czemu on mnie nie słucha? Czy ja go nie karmie czy co? Dbam o niego... chyba, ale bez przesady.
Elf podszedl.
-Sal? Ty łachudro... a czemu ty nie w drodze do Tunder Bluff? Przeciez dzis spotkanie.
-Ee... Mac? <usmiechnał sie ukazujac rzad zebow po ktorych co jakis czas przelazily wieksze lub mniejsze robale>. To ten, spotkanie? Yyy... eee.. to.. ty lec. Ja musze jeszcze cos tu zalatwic...<zasmial sie złowrogo i pogalopował gdzies na wierzchowcu>
Mnie sie nie podoba... lepiej wyglada to jak sobie wymyslam niz na "papierze" xD
Offline
A tam ale przynajmniej cos napisales To sie liczy Tu nie chodzi o arcymistrzowski opowiadanie na prace magisterska albo mature ale poprostu napisaniu czesci opowiadania od siebie
Offline
zeemik mial ^^
Offline
Teraz ja wracając do końcówki Mac`a ja opowiem dalszy ciąg wydarzeń no więc :
....Gdy się obudził ujrzał nad sobą 3 wysokie sylwetki, nie mógł ich rozpoznać gdyż słońce krainy The beerents świeciło oślepiającym blaskiem.
Leżał tak jeszcze przez chwile nie był pewien czy stoją naj nim plugawe alluchy rozmyślając jak dobić biednego Mac`a czy też coś innego, jednak pomyślał "przecież oni mnie ścigali". Już przygotowywał się do użycia "frost novy" by unieruchomić przeciwników gdy nagle z najwyższej postaci dobiegł głos, głos który on sam rozumiał i dobrze znał, nie słyszał co owa postać mówiła ale uspokoił się w duchu bo wiedział że to nie są alluchy. Po chwili Mac podniusł rekę do czoła by zasłomić oślepiające swiatło słońca zanim to jednak uczynił najwieksza z z postaci skuliła się ku imu jednoczenie zasłaniając słońce po czym powiedział
-Mactare nic ci nie jest??-elf poznał tą postać to był jego rodak elf Dyron Gm jego gildii już spokojny wstał i ujżał sojącego koło Dyrona Zeemiego i Kire po czym odpowiedział.
-Nie nic, skąd się tu wieliście??-zapytał domagając sie szybkiej odpowiedzi.
Dyron nie kazał elfowi długo czekać.
-Właśnie z Zeemim siedzieliśmy i Inn w Cross dy z nie wiadomo skąd wo budynku wskoczył zadyszany Kira iż gonią go ally wspomniał też o tobie że chciałeś użyczyć mu pomocy ale w padłeś w zasadzkę tych ohydnych istot. czym prędzej w troje ruszyliśmy do miejsca gdzie zostaliście zaatakowani. Było tu 6 alliantów stojących nad tobą nie wiemy co robili ale jak nas zaóważyli, to rzucili sie na nas w wielką wściekłością- przerwał na chwile jednsześnie uśmiechając się. Mac spojrzał na niego gniewnie i w wielką ciekawością domagał sie dalszej części opowiadania. Wtedy właśnie do dyskusji wtrącił sie Zeemi.
- Co tu wiele gadać rozgromiliśmy ich uciekali potem gdzie pieprz rośnie- Po tych słowach cała trójka Kira Zeemi i Dyron zaczęli głośno się śmiać. Po paru minutach głośnego śmiechu Dyron dopytał się ponownie Mac`a czy nic mu nie jest ten zaprzeczył i potwierdził że nic mu nie jest.
Ledwo powstrzymując śmiech Gm gildii dodał.
-Bezpieczniej będzie jak wszyscy teraz ruszymy w dalszą drogę do TB na spotkanie jak to będzie wyglądać gdy się spóźnimy.
Wszyscy potwierdzili jego słowa skinieniem głowy. Zadowolony Dyron aktywował aspekt na szybkie bieganie w Party a wszyscy ruszyli na północ w stronę Tunder Bluff.
Nom tera kolej by ktoś inny mógł się wykazać
Offline
mam nadzieję, że się chociaż komuś spodoba
Mniej więcej w tym samym czasie w Eastern Kingdoms skostniały starzec, na którego Berbem nazywają osoby bojące się wypowiedzieć Jego całe imię zawitał do najzacniejszej ze stolic.
Przechodząc niedaleko gospody zobaczył rozgardiasz po drugiej stronie ulicy, gdzie pospiesznie jak na starca podszedł. Kiedy po 5 min tam już dotarł widok, który ujrzał wywołał na jego pokrytej bliznami twarzy lekki uśmiech.
Nad brzegiem rzeczki potocznie zwanej Glutami zobaczył Krwawą Elfkę, wokół której zdążyła się już zebrać mała grupka chłopców w młodym wieku.
- nadal w głowie Ci igraszki – krzyknął w jej strone.
-Hej, Ty już po BG ? co tak szybko ally znów lamili? – odpowiedziała obracając się w jego stronę – sorki, pogadamy innym razem! – i odwróciła się znów w stronę wielbicieli.
W głębi ducha tłumił śmiech wiedząc jak wiekowa jest to kobieta, która potrafiła tak niezwykle ukryć swój wiek dzięki elixirom, w sztuce przyrządzaniu których była Artisanem.
Pomyślał – znowu zawitała w okolice po składniki do potionów o które prosili Ją jej przyjaciele z Gildii – i już miał ruszyć dalej kiedy usłyszał, że ktoś go woła, obrócił się i dostrzegł młodego ucznia Magusa.
- Hej wujku Berbie – powiedział, na co starzec się lekko skrzywił – już czas, mieliśmy wyruszyć na inste!
- ech, skoro muszę –odpowiedział, wiedząc w głębi ducha, że to dobry chłopak – niech będzie skoro ona w Kalimdorze z Orgii będzie szybciej – i rzucił zaklęcie grupowej teleportacji.
Ostatnio edytowany przez Dangar (2008-06-24 18:57:43)
Offline
Hehe to juz kilka osob napisalo ^^ fajne opowiadanie sie zaczyna robic ^^ tylko malo skladne i tego troche szkoda ;P
Offline
Mac, to jest niemożliwe, żeby z wielu różnych umysłów powstało jedno, wielkie, składne dzieło ;P Każdy pisząc dany fragment układa sobie w głowie wszystko inaczej niż np. Ty byś to ułożył I dlatego ciekawie się czyta taką historię, bo każdy wrzuca do niej cząstkę ze swojej wyobraźni ^^ Po tych czterech fragmentach muszę przyznać, że szykuje się dłuuugie opowiadanko ;P
Offline
To if nastepne czesci opowiadania piszemy?? <ma zamiar wymyslic cos z chomikami XD>. Musze wrocic na glowna postac tego opowiadnia ! xDD
Offline
Hehe... Dzisiaj przy malowaniu ścian wymyśliłam nieco ciągu dalszego ;p Mam nadzieję, że nie zapomniałam o żadnym detalu, co by herezja nie wyszła xP
I nadeszła wreszcie godzina spotkania w stolicy szlachetnych taurenów. Na miejscu czekało już wielu kapłanów (Bloodboil, Undestroyed, Nutka, Sosna, Ver i rozbawiony duet – Micju z Mlekovitą) i tylko jeden siewca – Hayden, znany ze swojej punktualności.
- Przepraszam za spóźnienie! – krzyknęła zeskakując ze swego wierzchowca krwawa elfka – Byłabym wcześniej gdybym nie spotkała zbłąkanej trollki… Nie mogłam przecież tak po prostu jej zostawić z problemem…
- Dobra, wystarczy tego ściemniania – przerwał jej tauren widząc, że znowu zaczyna bajerować – Pewnie znowu gawędziłaś z jakimiś młokosami w UC… - Ifnes zaczęła się zastanawiać czy taureni przypadkiem nie posiadają jakiejś rasowej zdolności odgadywania faktów, kiedy za plecami usłyszała znajomy śmiech.
- Micju! – krzyknęła zdziwiona – Nie sądziłam, że przyjdziesz. O! Jest i Mleczak – zauważyła zadowolona witając się również z resztą zgromadzonych.
- Są już prawie wszyscy… Z wyjątkiem Dyrona…
Zapadła niezręczna cisza. Wiadomo, że bez GMa nie odbędzie się żadne spotkanie. Undestroyed i Ver już zaczynali się niecierpliwić, kiedy na swym płomiennym rumaku przyjechał Sal. Wyglądał na zadowolonego z siebie dumnie zsiadłszy z ogiera i to już wystarczyło elfce, żeby sprowadzić go na ziemię.
- Ech, Sal… - zmierzyła go wzrokiem – Dzisiaj mamy ważne spotkanie szych w gildii, a ty… wyglądasz jakbyś cały tydzień czołgał się w błocie…
Jak zwykle trafiła z tekstem, żeby trupa opuścił dobry humor, ale Sal nie miał ochoty opowiadać co mu się przydarzyło w pewnej karczmie… Wtedy zza krzaków wyszedł lekko wystraszony Void.
- Ooo! Wziąłeś ze sobą tego przydupasa – powiedziała wesoło Ifnes – No, ale ja nie wiem czy będzie mógł uczestniczyć w tej naradzie…
- Void nie jest przydupasem! Jest moim sługą! – Sal stracił już resztki humoru.
- A to jakaś różnica? – zapytała powstrzymując śmiech, gdy Sal zrobił obrażoną minę.
Chwilę później pojawili się Berbelek z Magusem tłumacząc swe spóźnienie jakąś instą, na którą uparł się młodszy mag.
- Mogliśmy iść jednak do ostatniego bossa… - stwierdził stary czarodziej – Dyrona i tak jeszcze nie ma…
Magus słysząc te słowa posmutniał. Miał nadzieję na jakiś ciekawy drop, ale Berbelek przerwał „wycieczkę” ze względu na spotkanie.
Nagle rozległ się dzwonek z telefonu Hayden’a – „Będę brał cię”… Nawet po skończonej rozmowie nikt nie zdążył się jeszcze z tego otrząsnąć (z wyjątkiem Sala, który słysząc piosenkę zaczął tańczyć).
- Dzwonił Dyron – oświadczył woj – Zaraz będą.
I rzeczywiście już po chwili wszyscy zobaczyli cztery postacie biegnące szybciej dzięki umiejętności huntera.
- Przepraszam, że musieliście na nas czekać… - rzekł Dyron – Przybyliśmy najszybciej jak się dało.
- Eee… Najszybciej? – zdziwiła się Ifnes – Czyżby Mac’owi skończyły się rune of portal?
Zapadła głęboko cisza…
- Czy są już wszyscy? – Dyron dyplomatycznie podchodząc do sprawy zmienił temat, a kiedy zgromadzeni potwierdzili postanowił przejść od razu do konkretów spotkania – Sprawa jest bardzo poważna… Walczymy o nasze być albo nie być. „Dies Irae” rzuciła nam wyzwanie, które musiałem przyjąć, aby nie okryć naszej gildii hańbą. Chodzi o zlikwidowanie śnieżnego chomika, który stwarza ogromne zagrożenie dla mieszkańców Everlook w Winterspring. Do tej misji przydzielę pięć najlepiej nadających się osób z pośród tu obecnie zgromadzonych…
- Buahahahahaha!!! – Mactare już nie wytrzymał – Pięć osób na wysokim poziomie, żeby załatwić jakiegoś chomiczka?! Czy to żart?
Jednak Dyron miał całkiem poważną minę. Jako GM nie mógł wziąć udziału w wyprawie i teraz wszyscy czekali w napięciu kogo przydzieli do tego zadania…
A Ty Zumi nie wykręcaj się brakiem czasu> look at me - można? można! ;P
Offline
Chomiki wymiataja Tylko jak if zaczela pisac o chomikach to juz nikt sie nie wypowie w tym temacie
Offline